Zaczynamy wyciągać konsekwencje wobec osób, które nadużywają naszej pomocy w najbardziej skandaliczny sposób - mówi Renata Warężak-Kuciel, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. - Jak? Wzywamy policję i wnioskujemy o mandat z art. 66 kodeksu wykroczeń.
Przepis mówi: "Kto, chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywą informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł".
- W porównaniu z innymi miastami mamy najwięcej wyjazdów w przeliczeniu na mieszkańca - mówi Warężak-Kuciel. - Większość wezwań jest nieuzasadniona. Jeździmy do kłótni rodzinnych, do pacjentów z niegroźnymi infekcjami, ludzi z bólami brzucha z przejedzenia i oczywiście do pijanych, wzywają nas jak taksówkę ludzie, którzy dostali skierowanie do szpitala. Boję się, że dojdzie do tragedii, bo karetka pojedzie do kogoś, kto robi sobie żarty, a nie dotrze na czas do potrzebującego pomocy.
– Byłbym ostrożny z wprowadzaniem takich pomysłów – komentuje Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. – Obawa przed obciążeniem finansowym może spowodować, że ludzie przestaną w ogóle reagować widząc np. na ulicy leżącego człowieka. Bo potem może się okazać, że był pijany i przyjazd karetki był nieuzasadniony. Niektórzy pacjenci mogą też tłumaczyć zawiadomienie pogotowia brakiem wiedzy medycznej, która pozwoliłaby im właściwie ocenić stan swojego zdrowia. Rodzice wzywają pogotowie, bo np. dziecko się zakrztusiło i reagują pod wpływem emocji. A po przyjeździe karetki może się okazać, że to był tylko kaszel. Takich sytuacji nie można więc jednoznacznie określać jako nieuzasadnionych, choć w praktyce takie są – tłumaczy Kulesza.
– Granica pomiędzy tym, co jest nieuzasadnione dla ratownika, a tym co uważa człowiek, który dzwoni na pogotowie, jest bardzo płynna. Często mamy wezwania np. do zwykłego bólu brzucha czy nogi, a to typowe przypadki dla lekarza rodzinnego – mówi Marek Pietraszek, zastępca dyrektora ds. medycznych Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. Dodaje, że przypadki kiedy karetka została wezwana dla zabawy, zdarzają się sporadycznie. – Ale wówczas składamy doniesienie do prokuratury – mówi.